Nie pamiętam kiedy ostatni raz śmiałem się na filmie do łeż.....Świetny Smith no i ten pocieszny grubasek (pokłony dla mistrza):)
Popieram, sporo naprawdę uciesznych momentów. Do tego romantyczna historia w tle.
Nie oczekiwałem po tym filmie niczego specjalnego, ale przyznaję, że bawiłem się nieźle. I to jest prawdziwa komedia romantyczna, a nie te z Meg Ryan, jedno i to samo, nudne, podane tylko pod inną nazwą. Albo z drugiej strony te z Adamem Sandlerem, obleśne i wulgarne gnioty, nie wiem czemu nazywane "romantycznymi".